12 kwietnia 2015

CZESKIE SENTYMENTY

Słońce, ciepło, wolny dzień i właściwie żadnych planów "na wczoraj". Nazywam to klęską urodzaju, a człowiek jest cały "zgłuptaczony": takie dni nie zdarzają się często, więc trzeba dobrze wykorzystać. Ale jak? Każdy pomysł wydaje się zbyt trywialny i niewart tak świetnego dnia. Człowiek myśli i myśli, i na koniec orientuje się, że jest już wieczór, a ten cały wspaniały dzień minął na rozmyślaniu jak go dobrze spędzić... Tym razem nie dałem się zaskoczyć i w piątek postanowione: w sobotę obieramy kierunek Czechy. 





Zresztą w moim życiu czeskie tematy przewijały się od samego początku. Mieszkaliśmy w mieście, gdzie jeszcze do połowy lat 90-tych łatwiej było odebrać telewizję czeską niż polską, więc večerníček (wieczorynka), czy czeskie filmy były u nas właściwie codziennością (filmy z serii Slunce, seno... mogą z powodzeniem konkurować z naszą serią "Sami swoi"). 



To czego nie można było kupić u nas - kupowało się w przygranicznym Bohuminie. Na niektórych produktach przebitka cenowa była na prawdę spora. Od zawsze jednak opłacało się tam jeździć po piwo, spirytus i rum (znany tam też jako Tuzemak). Za młodu co się sąsiadki dowiedziały, że wybieramy się z kolegą do Czech, zamówienie na rum, tudzież spirytus było więcej niż pewne. Jeśli niekoniecznie zależało ci na pogawędce z pogranicznikami (mowa oczywiście o czasach "przedunijnych"), też dało się to załatwić. I to nie przez zieloną granicę, a całkiem kulturalnie.



Zauważcie, że granica polsko-czeska biegnie środkiem ulicy Rakowiec, potem Dolni, a posterunek celny był zbudowany nieco z boku trasy.



Jadąc od strony wsi teoretycznie trzeba było wrócić się, pokazać pogranicznikom, a potem kontynuować jazdę dalej do Czech. Ale był na to sposób...



... a kluczem do sukcesu było drzewo, które rosło na środku skrzyżowania i które to pomagało skręcić w prawo nie łamiąc przepisów drogowych. Jakież to były czasy! Dziś jest schengen, budki graniczne pozamykane, a drzewa już nie ma...

Fascynacja Czechami trwała u mnie kilka dobrych lat. To dzięki niej stworzyłem stronę Skodovka, a potem współtworzyłem działający do dziś Skodovka-Club. Dawno temu opisałem też krótką trasę (co ciekawe ta strona istnieje do dziś w niezmienionej od lat formie: http://www.eczechy.pl/turystyka/w8quba.htm).
Swych sił próbowałem w imporcie spoilerów i zderzaków Ellri, z których można było stworzyć takie cuda:





I towar szedł jak woda! Zresztą, wtedy zwyczajnie opłacało się mieć Skodę. Kupując oryginalne nawet części w ASO wychodziło taniej niż u nas w zwykłym sklepie, dzięki korzystnemu kursowi czeskiej Korony względem naszego złotego i przepisów podatkowych, które pozwalały na zwrot w Czechach czeskiego VATu i nie wymuszały uiszczenia go u nas w kraju (próg wartości transakcji, od której trzeba było zapłacić nasz VAT był zawsze powyżej wartości tych części). Tak więc zawsze była dodatkowa promocja w wysokości 19%. Części zawsze kupowałem w Auto Heller Ostrava, a jako bonus przywoziłem mnóstwo prospektów Skody. Prospektów w większości typowo czeskich (serie limitowane, wersje specjalne itp), nie do zdobycia u nas w kraju czy w takich na przykład Niemczech.

Dziś postanowiliśmy wybrać się rodzinnie do ostrawskiego ZOO. Wycieczka oczywiście nie mogła odbyć się bez choćby jednej przygody. 25 kilometrów od domu przypomniało nam się, że zapomnieliśmy paszportu córki, dzięki czemu wycieczka "wydłużyła" się o dodatkowe 50 km. Wracając do samego ZOO, 2-3 godziny spędzone tam mijają niczym 5 minut, a przypuszczam, że i cały dzień dało by się tam zagospodarować. Chętnym polecam stronę www.zoo-ostrava.cz/pl/

Oczywiście, dzień bez odwiedzenia starych kątów byłby dniem straconym. Dlatego też w programie wycieczki musiał wręcz znaleźć się punkt pt. Auto Heller - miejsce, w którym są aż 4 salony samochodowe: Skoda, Seat, Audi i Volkswagen. W 3 pierwszych były regały z prospektami, jednak skupiłem się na starej lubianej Skodzie. Ba! Nawet regał z prospektami stoi niezmiennie od 15 lat w tym samym miejscu :) 

Do kolekcji trafiło kilka prospektów Skody, w tym nowa Skoda Fabia Combi



Prospekt choć wydał mi się świeży, wydany został jeszcze w grudniu 2014 roku



A to co go wyróżnia spośród innych to klejony grzbiet. Prospekt ma 74 strony











No! To by było na tyle czeskich sentymentów.

Pssst. Jeśli nudzą Was zwierzaki, prospektów nie potrzebujecie, a wieczorami nie macie co ze sobą zrobić, przyjedźcie do Ostrawy na ulicę Stodolni. Spędziłem tam mnóstwo pięknych i głośnych wieczorów. Zresztą co ja Wam będę opowiadał. Wejdźcie tutaj: http://stodolni.org/





1 komentarz: