13 kwietnia 2015

SUPLEMENT DO ARTYKUŁU W TYGODNIKU "POLITYKA"

Dziś w Czytelni gościnny felieton. Nie jest on co prawda powiązany z prospektami, ale z pewnością warto go przeczytać. 
W  numerze 14 tygodnika „Polityka” ukazał się artykuł red. Joanny Podgórskiej pt. „Jak wypalono palenie” (s. 118). Możemy w nim przeczytać m.in., że  „Historia zakazu palenia jest starsza niż historia papierosów. Jej najbardziej drastycznym epizodem było prawo wprowadzone przez cara Mikołaja Fiodorowicza Romanowa, który w 1634 r. wydał rozporządzenie zakazujące palenia tytoniu. Przyłapanym na tym po raz pierwszy groziła chłosta w gołe pięty, po raz drugi – obcięcie nosa, po raz trzeci – kara śmierci.”. A kilka zdań dalej już o XX wieku „Z wojen wracały kolejne pokolenia palaczy, a papieros stał się dla chłopców synonimem męskości. W tamtych czasach tylko Hitler starał się przeciwstawiać tej tendencji. Z jego osobistej inicjatywy w latach 30 i 40-tych wprowadzono w Niemczech zakazy palenia /…./. Fuhrer był fanatycznym przeciwnikiem papierosów, a obywatele III Rzeszy mieli dbać o zdrowie.”


Jak zauważa red. Podgórska w innych krajach działały organizacje antynikotynowe, ale nawet naukowe czasopismo medyczne „Lancet” przekonywało, że: „To bardzo niemądre uczepić się taniej przyjemności i zarzucać jej, że jest uosobieniem zła.”. A jak jest współcześnie? „Zakazy są coraz bardziej drakońskie. W Kalifornii palić można wyłącznie we własnym domu, a jeżeli na dworze to w odległości minimum 7 metrów od najbliższego budynku. Kraje skandynawskie wprowadzają zakazy palenia już nie tylko w lokalach, strefy wolne od dymu mają obowiązywać także w ich pobliżu. Finlandia zakazała palenia nawet podczas imprez na wolnym powietrzu./…./ Coraz więcej amerykańskich osiedli wprowadza kategoryczny zakaz palenia na całym terenie; nawet we własnym mieszkaniu.”. Autorka artykułu wyciąga słuszne wnioski „Śledząc pomysły kolejnych restrykcji, można dojść do wniosku, że w tej kampanii już dawno nie chodzi o ochronę niepalących, ale o upokorzenie i wykluczenie palaczy z życia publicznego, odebranie im wolności decydowania; o stworzenie nowego, wspaniałego świata, w którym tytoń będzie nieobecny./…./ Jednak idealny świat narzucony siłą staje się nieznośny.. Można powiedzieć historia zatacza koło. Dalej cytując artykuł „Akcja rodzi reakcję./…./ W czasach amerykańskiej prohibicji odmawianie zakazanego alkoholu uchodziło za nietakt. Zajadła kampania antynikotynowa sprawia, że wokół papierosów wytwarza się aura zakazanego owocu. Według antropologa kultury prof. Wojciecha Burszty papierosy znów stają się w niektórych środowiskach modne, nabrały posmaku buntu, dekadenckiego uroku, a palenie uchodzi za swego rodzaju snobizm. Prof. Burszta obserwuje, że studenci, a zwłaszcza studentki, lubią ostentacyjnie eksponować paczkę papierosów. /…./ Świadomi ryzyka palacze – bo dziś nie sposób być go nieświadomym – nie chcą dać się pozbawić wolności wyboru. Religioznawca prof. Zbigniew Mikołejko zarzeka się, że będzie palił dopóty, dopóki za karę nie odrąbują rąk.”. Kończąc artykuł red. Joanna Podgórska stwierdza stanowczo „Czy zakazy, restrykcje i kampanie społeczne doprowadzą do tego, że nikotyna zostanie z naszego świata wyeliminowana? Wątpliwe. Jak do tej pory z żadną używką to się jeszcze nie udało.”

W mojej ocenie bez problemu można by napisać drugi podobny artykuł o mechanizmach i finansowaniu całego biznesu antynikotynowego, w tym oczywiście organizacji walczących z paleniem, ale nie czas, a tym bardziej nie miejsce na to. 

Myślę, że wszyscy są zgodni co do szkodliwości palenia, podobnie jak co do tego, że powinniśmy dbać o środowisko oraz prowadzić zdrowy i najlepiej aktywny tryb życia. Niestety u niektórych osób te w sumie proste i oczywiste prawdy przybierają formę obsesji. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby obsesja ta dotyczyła tylko ich samych. Problem jednak w tym, że ludzie ci próbują wszelkimi sposobami  narzucać swoje psychozy innym. W imię rzekomego dobra publicznego lub jakiegoś innego dobra, próbuje się zabraniać wielu dotychczas powszechnie dopuszczalnych i akceptowalnych rzeczy. Zabrania się nie tylko palić, publicznie piętnując osoby, które się tego dopuszczają – choćby robiły to samotnie lub w obecności osób, którym zupełnie to nie przeszkadza, ale także zabrania się ludziom wjazdu do centrów miast samochodami mającymi więcej niż ileś tam lat - choć jak pokazują doświadczenia niemieckie nie ma to żadnego wpływu na jakość powietrza w mieście nie wspominając, że dyskryminuje to osoby mniej zamożne, zabrania się kupowania odkurzaczy o solidnej mocy, a nawet reglamentuje ilość wody zużywanej do spuszczania wiadomo czego – w kraju i na kontynencie, który akurat nie ma żadnego problemu z deficytem wody. Ponadto zabrania się szeregu zachowań rzekomo niebezpiecznych, za które może być uznane niemal wszystko. Uzupełnia to dokładnie spisany katalog drakońskich (niewspółmiernych) kar za w sumie błahe wykroczenia (słynny mandat bodaj 50 tys. euro w Finlandii za przekroczenie prędkości o 20 km/h). Polski to jeszcze nie dotyczy, choć konsekwentnie zmierzamy w tym kierunku (przykład to stałe zaostrzanie sankcji jako jedyne remedium na poprawę bezpieczeństwa na drogach; tak jakby pan Janusz odwożący szwagra po kilku głębszych zastanawiał się, czy za ten czyn dostanie 5, czy 8 lat i od tego uzależniał swoje dalsze decyzje w kwestii wsiadania za kółko). 

Wszystkie te działania zmierzają do jednego – trzeba czegoś całkowicie zabronić lub chociaż spowodować, że będzie to niby dozwolone, ale faktycznie niedostępne (np. w wyniku wysokiej akcyzy lub innych podatków to „coś” będzie bardzo drogie), ewentualnie (to wersja light) źle postrzegane społecznie. Dopełnieniem, ostatnim etapem po penalizacji danego zjawiska, jest jego wykluczenie z dyskursu publicznego, to znaczy spowodowanie, że nie można lub nie wypada już o tym nawet dyskutować. 

Dobrze, że w tak poczytnym, umiarkowanym  i opiniotwórczym tygodniku jak „Polityka” pojawił się głos rozsądku. Może będzie to początek racjonalnej dyskusji o kurczących się granicach wolności w życiu codziennym.  Skoro autoArchwum to blog o motoryzacji, a nie polityce lub ekologii, to jako suplement do ww. artykułu proponujemy kilka zdjęć ze świata Formuły 1. Kiedyś palenie papierosów było bezpieczną igraszką w stosunku do tego co odbywało się na torze. Dzisiaj kierowców F1 nie można narażać na takie niebezpieczeństwa zdrowotne.   

Keke Rosberg



François Cevert (zginął w wieku 29 lat podczas sesji kwalifikacyjnej do ostatniego wyścigu w sezonie 1973 GP Stanów Zjednoczonych) 



Jochen Rindt (zginął w wieku 28 lat podczas kwalifikacji do GP Włoch na torze Monza; pomimo niestartowania w ostatnich czterech wyścigach zdobył tytuł w sezonie 1970)



Chris Amon



Niki Lauda



Gunnar Nilsson (zmarł w wieku 30 lat na raka; wkrótce napiszemy o nim więcej w autoArchiwum)



Manfred Winkelhock



A na deser dwa najlepsze zdjęcia, Hunt z papierosem i zapewne jakąś modelką



oraz Patrick Depailler z papierosem i szampanem (zginął w wieku 36 lat podczas testów na torze Hockenheim w 1980). Wyobrażacie sobie dzisiaj taką scenę ?



PS. Gwoli ścisłości – papierosów sam nie palę.

Autorem tekstu jest Marcin Litwinowicz. Dziękuję!

Zdjęcia ze strony www.motorsportretro.com





1 komentarz:

  1. Dobry temat. Ostatnio była też przykra tendencja do zamazywania reklam papierosów na historycznych zdjęciach i filmach z rajdów i wyścigów. To już jakaś wyjątkowa aberracja. Ale nie wiem czy jeszcze jest uprawiana, bo oglądając ostatnio w BBC dokument o rajdach z lat 80-tych nie zauważyłem takich ingerencji. Może spotkało się to z krytyką i stukaniem w głowę i dali spokój.
    Świat zmienia się obyczajowo w różnych kierunkach, część zmian na lepsze, część na gorsze- dzisiaj np. nikt już nie waży się przylać dziecku na oczach publicznych czy w szkole, ale też wiąże się to z wzmożoną kontrolą wszystkich i wszystkiego- kamery śledzące w miastach i na drogach, fotoradary, cenzura i autocenzura w wielu tematach publicznych. W wielu aspektach- lepsze jutro było wczoraj. Ale z pozytywów należy odnotować swobodę przemieszczania się ludzi w Europie- komu nie pasuje Szwecja może przenieść się do Włoch, gdzie choćby wprowadzano sto nowych przepisów- i tak nie będą respektowane.

    OdpowiedzUsuń