10 stycznia 2016

JAK RODEZYJCZYK ZMIENIŁ OBLICZE F1

W roku ubiegłym zlomnik.pl (obecnie poznajemysamochody.pl) odkrył bardzo ciekawą stronę opisującą historię aut użytkowanych niegdyś w Rodezji i krajach ościennych. Zaprezentowane zostały na niej nie samochody tak w ogóle, lecz można rzec, skrócone biografie poszczególnych aut i to jakich - samych Bristoli jest 10, Aston Martinów 18, Jaguarów ileś tam, w tym dwa D-Type http://www.classiccarsinrhodesia.co.za/ Strona ta świetnie obrazuje i potwierdza, że historie samochodów i ludzi z nimi związanych są znacznie ciekawsze od samych aut. 





Już wtedy zaświtała mi w głowie myśl, żeby coś napisać o południowej Afryce. O RPA byłoby łatwiej, jest tor Kyalami  nieopodal Johannesburga, na którym wyścigi GP rozgrywane są od lat 60-tych, albo Jody Scheckter, Południowoafrykańczyk, który zdobył dla Ferrari w 1979 r. ostatni przed sukcesami Michaela Schumachera tytuł w F1 w rywalizacji kierowców, albo piekielne Fordy Basila Greena, a nawet coś mniej znanego np. Sierra XR8, czy BMW 333i (E30). Postanowiłem jednak być ambitny i pozostać przy Rodezji, przekształconej później w Zimbabwe.

Co to jest Rodezja/Zimbabwe możecie przeczytać choćby na Wikipedii. Złomnik zwięźle to wyjaśnił w kilku celnych zdaniach, które niniejszym pozwolę sobie przywołać: „Zimbabwe, które wcześniej nazywało się Rodezją, bardzo późno uzyskało niepodległość. Dopiero w 1980 r. Nie wyszło im to zbyt na dobre, bo niepodległość w przypadku Zimbabwe oznaczała krwawe rozprawy z opozycją, wojny domowe i oczywiście hiperinflację, z której ten kraj jest szczególnie znany. Wzruszające jest drukowanie banknotów o nominale stu miliardów bilionów trylionów, które już w momencie drukowania są bezwartościowe i można nimi palić w kominku. Na szczęście w Zimbabwe jest ciepło i właściwie w ogóle nie trzeba palić w kominku.”. Gwoli uzupełnienia można tylko dodać, iż pod pojęciem „uzyskania niepodległości” należy rozumieć przejęcie władzy od białych przez czarnoskórą większość, gdyż Rodezja jako państwo niezależna była od Wielkiej Brytanii już od 1965 r., kiedy to biali politycy rodezyjscy jednostronnie ogłosili niepodległość. Powołane do życia państwo nie zostało uznane przez inne kraje, choć cieszyło się nieoficjalnym poparciem RPA.  Wtedy to w Rodezji żyło ćwierć miliona białych i cztery miliony czarnych. A tak wyglądał banknot 100 bilionów dolarów Zimbabwe w 2009 r. warty …….. kilka groszy polskich



Niebezpiecznie jest pisać coś pozytywnego o historii RPA i Rodezji, z czasów gdy rządzili tam biali, gdyż a priori może być to uznane za niepoprawne politycznie, a od tego już blisko do zyskania etykiety rasisty lub kogoś podobnie skrajnego. Tak na marginesie, w dyskursie publicznym w ogóle występuje coraz więcej tematów uznawanych za niepoprawne, czyli takie, w odniesieniu do których generalnie 90% osób ma takie samo zdanie, ale tylko 10% wyraża głośno co myśli. Pozostali, choć myślą tak samo, to nie mówią tego głośno (bo rzekomo nie wypada) albo mówią co innego niż faktycznie myślą. Niektórzy z nich, po pewnym czasie uporczywego mówienia czego innego niż myślą zaczynają wierzyć w to co mówią, choćby było to pierwotnie uważane przez nich za bzdurę. Tak jak kłamstwo powtarzane dziesięć razy powoli staje się prawdą, niekiedy nawet dla samego kłamiącego.

Śmiem twierdzić, iż opaczność czuwała nad RPA, że kraj ten porzucił apartheid dopiero na początku lat 90-tych, a nie wcześniej. Zdaję sobie sprawę, że ustrój ten był nieludzki, co gorsza oparty na nienawiści rasowej i idei separacji ras podniesionej do rangi prawa państwowego – podobnie jak w hitlerowskich Niemczech. Niemniej jednak, gdyby czarnoskóra większość uzyskała władzę w latach 70-tych lub nawet 80-tych, kiedy jeszcze świat był dwubiegunowy, a model sowiecki, szczególnie w gospodarce, uznawany przez liczną rzeszę czarnoskórych działaczy politycznych (finansowanych i wspieranych przez Związek Radziecki) jako bardziej sprawiedliwy, RPA skończyłoby dokładnie tak jak Zimbabwe, pogrążone w chaosie od 35 lat. Nic nie pomógłby Nelson Mandela, który później, już w innej sytuacji międzynarodowej, dokonał cudu przejmując władzę bez rozlewu krwi i, co okazało się kluczowe, zapobiegając odwetowi na białej mniejszości, za co dostał pokojową Nagrodę Nobla (wspólnie z Frederikiem de Klerkiem, co wielu pomija) i jest słusznie uznawany za jednego z największych polityków w dziejach. Historia RPA to w ogóle ciekawy temat, ponieważ jest ona, rzec można, „niszowa”, odmienna niż historia innych państw. Pokazuje ona, że można zbudować sprawne państwo w zupełnie niesprzyjającym otoczeniu. Komu RPA zawdzięcza dzisiejsze umiarkowane bogactwo (na tle innych państw Afryki)? Czy to poprawne, czy nie, odpowiedź jest jedna – białym mieszkańcom. Tak wiem, że odbywało się to często kosztem niewolniczej pracy czarnych, niemniej jednak wypracowany został znaczny majątek, który na przełomie wieków można było sprawiedliwiej podzielić, a także stworzone sprawnie działające instytucje państwowe. Gdyby nie biali mieszkańcy, RPA byłaby najprawdopodobniej drugim Zimbabwe, czyli państwem zupełnie upadłym, w którym mordowanie opozycji, brak poszanowania prawa własności i w ogóle prawa, to codzienność.  No nic, przejdźmy do zapowiedzianego głównego tematu związanego z rodezyjską motoryzacją – a mianowicie John Love i Team Gunston.

John Love urodził się 7 grudnia 1924 r. w Bulawayo w Rodezji. Karierę kierowcy wyścigowego rozpoczął w 1947 r. ścigając się najpierw na motocyklach. W 1954 r. sprzedał motocykl kumplowi, a za pozyskane środki zakupił wyścigowego Coopera, na którym rywalizował w lokalnych zawodach. W 1960 r. postanowił jednak wyjechać do Europy, gdzie zaproponowano mu miejsce w teamie Ken Tyrrell's Formula Junior obok Południowoafrykańczyka Tony’ego Maggs’a.



Niestety wypadek, którego skutkiem była poważna kontuzja ramienia, spowodował, iż Love powrócił do Rodezji i tam założył własny biznes pod marką John Love Motors. Firma zajmowała się naprawą i przygotowywaniem samochodów do sportu. Trudno jednak było mu żyć bez rywalizacji sportowej i postanowił uczestniczyć w lokalnych wyścigach w Rodezji i RPA. W 1964 r. wygrał pierwszy wyścig w mistrzostwach RPA prowadząc Coopera T55 Climax, którego sprowadził z Anglii. Na sezon 1965 Love zakupił Tasmana Coopera T79 od Bruce McLaren’a, którym wywalczył tytuł mistrzowski w 1965 i 1966 r.

W roku 1962, 1963, 1965 i 1967 John Love uczestniczył jako prywatny kierowca w Grand Prix F1 Południowej Afryki, w 1967 roku zajmując nawet drugie miejsce. O mały włos, a Love byłby wygrał ten wyścig, gdyż jeszcze siedem okrążeń przed metą prowadził. Zwycięstwa pozbawiła go awaria pompy paliwa. Love myślał, że przyczyną nierówno pracującego i przerywającego silnika jest brak paliwa. W celu uzupełnienia go zjechał do boksu a prowadzenie w wyścigu objął Pedro Rodriguez z teamu Coopera (korzystającego wówczas, co ciekawe, z silników Maserati), którego nie oddał do końca. Po wyścigu okazało się, że John Love miał wystarczającą ilość paliwa, aby dojechać do mety bez pit-stopu, a dławienie silnika spowodowała właśnie wadliwa pompa paliwa. Początkowo Love planował zamontować dwie pompy, ale później pożyczył jedną Robowi Walkerowi. Po wyścigu powiedział: „Oczywiście, gdyby nie dławiący się silnik, moglibyśmy ukończyć wyścig bez pit-stopu, ale to są te „gdyby” i „ale” wyścigów samochodowych /…/. Byłem gorzko rozczarowany, że nie wygrałem, ale dla Południowej Afryki albo Rodezyjczyka dostać się nawet tak wysoko… Cóż, nie wierzyliśmy, że to się stanie.”. W roku 1967 Love miał 43 lata. Był to jego największy sukces jako kierowcy w wyścigach Formuły 1, którego już nie powtórzył.

John Love nie przeszedł jednak do historii F1 za sprawą swoich sukcesów, lecz tego co zrobił pod koniec sezonu 1967. W grudniu tegoż roku on i szefostwo Winston Tobacco Company, firmy będącej producentem papierosów marki Gunston (sprzedawanych bodaj tylko w RPA i Rodezji), zmienili na wiele lat (jak mało kto w historii) oblicze wyścigów GP, a nawet więcej, oblicze całego motosportu. Powołali oni do życia Team Gunston. Auta Lova zostały polakierowane w charakterystyczne barwy: brązową, pomarańczową i złotą oraz obklejone napisami „Gunston”. Były to pierwsze bolidy F1 reklamujące papierosy. To wydarzenie otworzyło drzwi dla innych firm tytoniowych, które weszły w biznes zwany F1 i popchnęły ten sport do innego wymiaru. Drugim kierowcą Team Gunston w F1 był w 1968 r. również Rodezyjczyk Sam Tingle.



W latach 1968 – 1972 John Love każdorazowo startował w Grand Prix RPA jako kierowca zespołu Team Gunston, dysponującego najpierw Brabhamem BT20, a następnie Lotusem 49, Marchem 701, a w ostatnim sezonie Surteesem TS9. Kolejne zmiany samochodów zamiast na dobre wychodziły na złe, auta były coraz bardziej awaryjne, a ostatni Surtees to było tylko pasmo problemów. W aucie tym John Love uległ wypadkowi, z którego cudem uszedł z życiem (auto wpadło pomiędzy bariery a kierowcy nieomal odcięło głowę).



Oprócz incydentalnych startów w F1 w Grand Prix RPA John Love rywalizował głównie w wyścigach organizowanych w RPA i Rodezji odnosząc tam szereg sukcesów. Na początku lat 70-tych pojawił się jednak Dave Charlton, nowa gwiazda wyścigów w RPA. Choć nie odniósł nigdy sukcesów w F1, to w lokalnych wyścigach w RPA zdetronizował Love’a. Głównym sponsorem Charltona była firma United Tobacco Corporation, producent Lucky Strike’ów.

W 1973 r. Love, w wieku prawie 50 lat, przeszedł na sportową emeryturę. Zaważyła na tym głównie decyzja Gunstona, który postanowił przenieść się do nowoutworzonej Formuły 2. Zakupione przez Team Gunston trzy Chevrony B25 dla Love’a i kolegi z zespołu Ian’a Schecktera nie miały szans w rywalizacji z Lotusem 72 Dave’a Charltona. W 1973 r. Charltonowi udało się wygrać 10 z 12 wyścigów na arenie krajowej. Jego największym rywalem był już Eddie Keizan korzystający z Tyrrella 004 po Patricku Depailler. Sezon ten Love zakończył dopiero na szóstej pozycji i wtedy definitywnie zdecydował o przejściu na zasłużoną emeryturę.



Wspomnieć również należy, że Love ścigał się także w wyścigach długodystansowych prowadząc takie auta jak Ford GT40, Ferrari 350P4 Can-Am, Lola T70 i T212 oraz Porsche 917. Przez całą swoją karierę był podziwiany przez swoich rodaków i mieszkańców RPA, a także rywali sportowych. Wielu wspomina, iż był dżentelmenem zarówno na torze, jak i poza nim. Twardy, odważny, ale zawsze pomocny i przyjaźnie nastawiony do rywali. Po długiej walce z rakiem John Love zmarł w 2005 r. w  Bulawayo w Zimbabwe, czyli w mieście, w którym się urodził. Dożył nie tylko proklamowania Zimbabwe, w którym dyktatorską władzę (standard jeżeli chodzi o państwa afrykańskie)sprawował (i nadal sprawuje) Rober Mugabe, ale również widział jak ukochany przez niego kraj pogrąża się kompletnym chaosie i bezprawiu, którego ostatecznym uwieńczeniem było rozpoczęte na początku XXI wieku, przy pomocy bandyckich metod, odbieranie ziemi białym farmerom, pod dobrze znanym nam Polakom hasłem sprawiedliwości społecznej.

Palić, czy nie palić – oto jest pytanie.



Autorem tekstu jest Marcin Litwinowicz. Dziękuję!


5 komentarzy:

  1. Niestety (albo i stety) od paru ładnych lat w F1 (nie wiem jak w innych sportach ale podejrzewam, że podobnie) jest zakaz reklamowania wyrobów tytoniowych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobra historia. Tylko w większości wypadków pisze się, że pierwszym autem w F1, któe pojawiło się na torze w barwach sponsorskich był Lotus 49. Więc jak to było na prawdę? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, sam sobie odpowiem po części: wychodzi na to, ze jednak Lotus i jego sponsor byli pierwsi. Lotusy w barwach Gold Leaf (producent papierosów) pojawiły się na torze już pood koniec 1967 roku w Tasman Series. Zaś na torze F1 te barwy zaprezentowanopo raz pierwszy podczas drugiego GP sezonu 1968 w Hiszpanii.

      Usuń
    2. Nie masz racji. Wróć uwagę, że w powyższym artykule jest mowa o F1 (a nie o innych seriach wyścigowych). To cytat z wpisu: "Były to pierwsze bolidy F1 reklamujące papierosy". GP RPA otwierało sezon. GP Hiszpanii było dopiero po nim, jako drugi wyścig. A zatem, Gunston w F1 był pierwszy.

      Usuń