7 marca 2015

TOUR DE KATOWICE


Bardzo lubię jeździć z żoną do Ikei. Ona zadowolona, ja zadowolony. I teściowa też, bo zazwyczaj zabiera się z nami. Dobra, małe sprostowanie. Żona z teściową do Ikei, a ja hyc, hyc i samochodem robię sobie wycieczkę po katowickich salonach. Całość trasy to jakieś 40 kilometrów i po drodze 13 salonów. Opcjonalnie możemy dołożyć kilka kilometrów i odwiedzić dodatkowo jeszcze 6 salonów. Dziś zdecydowałem się na trasę standard (tę krótszą), nie przeszkodziło to jednak przygotować dla Was fotorelację z wycieczki.




Co ciekawe dziś prawie we wszystkich salonach byłem świadkiem zakupu samochodu. Interes się kręci, niezależnie od tego czy jest to Dacia czy Ferrari!

Wycieczkę rozpocząłem od salonów Grupy Pietrzak. Na "dzień dobry" salon Peugeota



Salon Peugeota połączony jest z Dacią. W Peugeocie na stojakach znajdziemy tylko wydrukowane cenniki, ale za ścianką z recepcji, tuż za rowerami wśród akcesoriów leżą spokojnie prospekty prawie wszystkich modeli osobowych (oczywiście oprócz prospektów akcesoryjnych, też katalogi główne). Brakowało jedynie dostawczych. Nikt nikogo bez przyczyny nie zaczepia - pełen komfort. W części poświęconej Dacii - dostępne tylko cenniki (czy w jakimkolwiek salonie tej marki są wystawione prospekty?). 



Po przeciwnej stronie drogi Grupa Pietrzak ulokowała salon Ferrari Katowice



Pamiętam jak jeszcze w zeszłym roku salon Ferrari był niewiele większy od 3 ułożonych obok siebie kontenerów (i nawet niewiele się od nich różnił). Teraz jest to już duży, elegancki salon z kilkoma samochodami w środku.



 Obsługa klienta w tego typu przybytkach jest mocno zindywidualizowana. Klient dzwoni, umawia się na konkretny dzień i godzinę, tak by interesujący go model był już przygotowany do prezentacji. 




Jak już wspomniałem wcześniej, nawet w salonie Ferrari byłem świadkiem rozmowy sprzedawcy z klientem. Klient chyba bardziej miłośnik marki, niż bogaty inwestor, ponieważ  rozmowa przez dłuższy czas dotyczyła tego, z czego można zrezygnować, by zejść do modelu standardowego. Dwa egzemplarze czekały już na odbiór. Oto jeden z nich:





Szczerze powiedziawszy nie spodziewałem się, że coś można otrzymać. Poza wizytówką oczywiście



Renault kiedyś było wzorem firmy przyjaznej kolekcjonerom prospektów. W salonach wystawione były katalogi każdego z ówcześnie oferowanych modeli, a centrala chętnie wysyłała co tylko było potrzeba. Od jakiegoś roku sytuacja diametralnie się zmieniła i jeśli się grzeczne nie poprosi sprzedawcy, bądź poudaje kupującego - nie otrzyma się niczego. Centrala poszła krok dalej ściemniając, że nie wydaje już prospektów papierowych, a przesłać może jedynie pliki PDF. Nie inaczej było w trzecim salonie Grupy Pietrzak. Jako że kupującego nie udaję, mogłem sobie co najwyżej pooglądać samochody



Dalej trasa wiedzie do jedynego na Śląsku salonu Porsche prowadzonego przez firmę Lellek. Jeśli wierzyć reklamom, salon ten jest najlepszym tej marki w Polsce. 



Nie dziwię się. Wewnątrz panuje przyjazna i spokojna atmosfera. Żadnych nachalnych sprzedawców, nikt nie patrzy z ukosa, a do każdego wystawionego samochodu można sobie usiąść i zostać tam nawet do zamknięcia salonu (nawet kawę można dostać!). Nikt nikogo nie ocenia po wyglądzie. Prospekty - co Was pewnie interesuje najbardziej - są wystawione na regałach, a o to czego tam nie ma zawsze można poprosić panią z recepcji, bądź sprzedawcę. Nigdy nie spotkałem się z odmową. Salony Dacii, Fiata, Skody i innych tego typu dla ludu uczcie się!



Kolejne salony to Ford i Mitsubishi. Robiąc kolejne zdjęcie podbiegł do mnie gość (na oko 30-letni) pytając dlaczego fotografuję jego samochód? Dziś nigdy nic nie wiadomo! Chodziło o tego Peugeota 206 widocznego u dołu zdjęcia...



W Mitsubishi na regałach tylko skserowane cenniki i prospekty z akcesoriami (zupełnie mnie ten typ prospektów nie interesuje). Zaś w tym konkretnym salonie Forda bywa różnie: raz nie ma w ogóle prospektów (są same cenniki), innym razem do wyboru do koloru, a dziś można było sobie wziąć Mondeo i Transita Furgon, przy czym ten drugi wystawiony był za plecami sprzedawcy. Wziąłem Mondeo



Kolejny salon to Volkswagen



Tu byłem świadkiem dość interesującej rozmowy. Klient dopytywał się o kolejne funkcje Jetty, sprzedawca zaś zniecierpliwiony odpalał mu co popadnie. Koniec końców usłyszałem mniej więcej takie coś: "Jest pan naszym klientem VIP, dlatego sprzedam panu to auto taniej. Nie dużo taniej ale coś tam panu upuszczę. Chcesz pan to bierz teraz. Nie, przecież już mówiłem że nie ma tych przycisków. Powtórzyć jeszcze raz?!". Klient zawstydzony spróbował obrócić w żart i wyszedł. Ciekawe czy wróci po samochód. A co z prospektami. Jeszcze do niedawna w salonach VW leżały prospekty praktycznie każdego modelu. Prospekty takie z prawdziwego zdarzenia. Teraz już zarówno w Katowiach jak i w Bielsku prospekty powędrowały za plecy sprzedawców a na regałach obok cenników czasem można spotkać broszurki w formacie A5 prezentujące zalety konkretnego modelu. Ciekawa sprawa - nie widziałem niczego podobnego w zagranicznych salonach VW. Tu udało mi się zdobyć taką broszurkę Golfa Variant i małą ulotkę najnowszego Passata (format 1/3 A4)



Na mojej trasie tylko jedna marka się powtarza: jest nią Peugeot. Drugi z salonów Lion Motors też jest wart odwiedzenia. 



Obsługa jest miła, nienachalna, a prospekty wraz z cennikami spokojnie leżą na stojakach. Brakowało jedynie najnowszego Boxera



Kawałek dalej są dwa salony Bawaria Motors: BMW i Mini



Część salonu BMW jest obecnie w remoncie. Taka sytuacja ma swoje wady i zalety. Wadą jest to, że wystawione są głównie cenniki, a prospekty o ile nie zakurzone czy pochlapane farbą zazwyczaj są ze starszych wydań i nie do wszystkich modeli. Zaletą remontu jest brak jakiegokolwiek zainteresowania klientem i można spokojnie sobie wybierać takie prospekty (o ile są) jakie ma się ochotę bez ciężaru wzroku sprzedawcy. Co fajne to trafiłem tu na premierowe wydanie BMW 6 Coupe i zupełnie nieznane mi wcześniej małe wydanie BMW 2 Active Tourer (8 stron, format A5)



Salon Mini  - zawsze lubię tam wstępować. Prospekty są obok każdego samochodu, obsługa nawet jeśli nie jest zajęta nigdy nie widzi problemu by sobie zabrać prospekt. Raz tylko kiedyś sprzedawca powiedział mi, że OK, ale po jednym, bo często ma gości, którzy czyszczą mu wszystkie stojaki za jednym razem - ze wszystkiego




Kolejne kilkanaście metrów i następny postój - tym razem salon Honda Autokopex. 



Co prawda na stojakach są dostępne jedynie cenniki. Jednak prospekty ułożone są na stole recepcji. Można sobie zabrać, ale z grzeczności warto ograniczyć się do konkretnego modelu. Mnie zainteresował Civic Hatchback i Kombi



Salon Lexusa mieszczący się obok wita gości w progu nagraniem "Witamy w Lexus Katowice". Po wejściu wita nas pani recepcjonistka, a po niej sprzedawca. Wszyscy obserwują, patrzą, a prospektów ani śladu. To znacz są w boxach sprzedawców, ale tam "mają zostać". Nie bez kozery przy Porsche napisałem "Nikt nikogo nie ocenia po wyglądzie"



Autokopex prowadzi też salon Hyundaia. Salon jest OGROMNY!



Wewnątrz sporo samochodów prezentacyjnych i jeden stojak, na którym wśród cenników były prospekty tylko 2 modeli: i20 oraz Elantra. Kurde, do czasu gdy nie odwiedziłem tego salonu nie wiedziałem, że Hyundai znów oferuje model o tej nazwie...



W Sosnowcu już ładnych parę lat temu z wielką pompą otwarto salon Mercedes-Benz Sosnowiec, a ulicę przy której stanął nazwano ulicą Gottlieba Daimlera. W salonie można było nabyć Mercedesy osobowe, ciężarowe, dostawcze, autobusy, AMG i Smarty. Dziś widziałem już małą zmianę w postaci przeprowadzki działu ciężarówek w inne miejsce, a część salonu, w której dotychczas były Smarty i dostawcze jest w remoncie. Część dostawczaków zmieszczono na jednym biurku tuż po lewej przy wejściu (w miejscu gdzie dotychczas było AMG), a Smarta na wprost (też biurko i jeden stojak z prospektami).



Prospekty osobowych Mercedesów są na regale na końcu salonu (w prawo po wejściu) zastawionym M-Klasą. Osoby szczupłe nie będą miały problemu z dostaniem się do stojaka. Na prospekty AMG mogą liczyć osoby tylko zaprawione w boju: pracownik broni ich jak niepodległości :)



I to by było na tyle Powiedzcie mi, jak to jest? Lidl, Biedronka, zwyczajne sklepy wydają gazetki do dwa-trzy tygodnie i wystawiają w taki sposób, żeby każdy sobie zabrał. Firmy samochodowe wydają raz na kwartał, czasem rzadziej i jest to "towar" specjalnej troski, zaraz po samochodach. W mojej opinii najgorszymi markami (czyli sytuacja niezależna od właściciela salonu) w tej kwestii są Dacia, Lexus, Citroen, Opel. Nie dość, że prospekty nie są wystawione, to i nawet po prośbie niechętnie są wręczane (o ile w ogóle coś się dostanie!)




15 komentarzy:

  1. Ciekawa relacja :) U mnie w Poznaniu to samo z markami typu: opel,lexus. Co do porsche to zgadzam się z tobą w 100% nikt nie ocenia po wyglądzie :) Po pierwszej trudnej rozmowie z recepcjonistką w sprawie prospektów otrzymałem sporo egzemparzy (szczerze mówiłem,że to nie na handel ale do dużej i szanowanej kolekcji), na następny raz uzbroiłem się grzecznościowo w czekoladę i parę komplementów i od tego czasu jak Pani na recepcji mnie widzi to i uśmiech od razu i pytanie czego mi potrzeba :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Swego czasu otrzymałem informację, że (co zrozumiałe):
    Po pierwsze koszt produkcji prospektu jest wysoki - OK, ja z wydawnictwa więc wiem ile to kosztuje....
    Drugi argument - salony muszą za to płacić - OK,
    Trzeci argument - importer zbiera zamówienia, drukuje (np. 1,2 razy w roku) i rozsyła i... koniec. Kto sobie nie zamówił ten nie ma i czeka do następnej "okazji" - Ok.
    Czwarty argument - nie wyrabiasz planów i nie sprzedajesz określonych modeli - katalogów "karnie" możesz być pozbawiony (co jest bezsensem).
    Wszystko jest to dla mnie zrozumiałe.... Ale dlaczego salony zakładają że do sprzedaży samochodu (niezależnie od kwoty) wystarczy nam ksero i durna tabelka z danymi technicznymi to tego już nie zrozumiem... Jak pytam o prospekt i dostaję "kserówkę" zawsze pytam, dlaczego gama kolorów i tapicerek taka uboga i czarnobiała. Wtedy tłumaczenia, przepraszania, że nie ma, skończyły się itd. A jak pytam, ok, to jak mam żonie (córce) wytłumaczyć jakie są kolory to już wogóle prawie płaczą...
    Mała uwaga - za gazetki Lidla, Biedronki itp płacą dostawcy i to duże pieniądze dlatego jest ich dużo (to już wiem z własnego doświadczenia).
    Pzdr M-4971

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wiesz, jestem nieco bliżej spraw dealerów, centrali i prospektów. To, że koszty są duże to ściema dealera, bo to co zapłaci odzyskuje w innej formie. Pamiętaj o tym też, że to na dealerze spoczywa lokalna reklama - a prospekty, które trafiają wprost w ręce potencjalnego klienta (lub rodziny klienta) to wciąż tańsza forma niż reklama radiowa puszczona w eter parę razy. Nie wspomnę o marżach dealera na wszystkim. Zresztą w tej sprawie zdążyłem się już wypowiedzieć przy okazji wpisu PRZEMYŚLENIA

      Usuń
    2. Co do pierwszych argumentów to wszystko zgadza się w 100%.
      Jedna sztuka katalogu kosztuje około 5zł. Łatwo więc policzyć; w każdej marce jest średnio 7 modeli sprzedażowych i katalogów do nich. Jeden klient który przychodzi tylko po katalogi "kosztuje" dealera 35zł - i to jeżeli weźmie tylko pojedynczy katalog z każdego modelu.
      Nie mam nic do kolekcjonerów, ale nie rozumiem po co brać kilka sztuk tego samego katalogu (np. Mercedesa)?

      Usuń
    3. Na wymianę. G Klasa w języku polskim jest niespotykanym prospektem (wszędzie albo po angielsku, albo po niemiecku).
      Przypomnę, że kolportaż w tym momencie jest po mojej stronie (a nie dealera, który ostatecznie, jeśli zostaną mu katalogi i się zdezaktualizują wyrzuca na makulaturę)

      Usuń
    4. To może po prostu lepiej porozmawiać z takim doradcą handlowym, żeby nie wyrzucał nieaktualnych katalogów tylko zostawiał Tobie?

      Usuń
    5. Uwierz mi, że gdyby to było takie proste i oczywiste - skorzystałbym z tej mozliwości :)

      Usuń
    6. Znam temat z drugiej strony i uwierz że nie byłby to wielki problem :)

      Usuń
    7. Poproszę o kontakt przez formularz bądź mailem (autoarchiwum@gmail.com). Chciałbym zamienić parę słów w temacie

      Usuń
  3. Bardzo ciekawy wpis, sporo mówi o podejściu do klienta poszczególnych producentów. Dla mnie to dodatkowo cenne informacje, ponieważ w salonie samochodowym (nie w części serwisowej) byłem ostatni raz chyba z 10 lat temu. Generalnie obraz wyłania się taki, że wizyta w salonie to nic miłego, z nielicznymi wyjątkami,

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do prospektów Mitsubishi.

    Napisz do nich e-maila. Ja ładnie poprosiłem i dostałem. Przysłali mi pocztą do domu.

    Ostatnio też zrobiłem takie tourne. Ja zawsze podchodzę do sprzedawcy/do Pani z recepcji i proszę o katalogi. Jak jakiś nie ma to dostaje informacje kiedy będą.

    Pozdr!

    OdpowiedzUsuń
  5. Podczas dzisiejszej wycieczki chciałem porównać nasze salony do salonów zachodnich, gdzie jeszcze w niektórych jest jak dawniej - wszystko wystawione na regałach. Owszem, można podejść i zapytać ale w 90% kończy się to tym, że pani z recepcji woła sprzedawcę, a ten przechodzi do rozmowy sprzedaży auta. A dziś nie o to mi chodziło.

    Sytuacja ogólnie nie wygląda tragicznie i w przygotowanej relacji widzimy, że jeszcze można dostać trochę prospektów. Porównując sytuację z dziś i dajmy na to sprzed 20 lat, to postęp jest znaczny - wtedy jeśli cokolwiek się dostało to były to zazwyczaj foldery jednokartkowe

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam to mój pierwszy komentarz na tym ciekawym forum. Sam zbierałem prospekty i do dziś jak coś ciekawego wpadnie mi w ręce to kolekcjonuję. Przez 7 lat byłem pracownikiem salonu VW i AUDI. Potwierdzam ze prospekty są drogie. Już kilka lat temu potrafiły kosztować po 20 PLN netto i więcej (te ładne). Zamawianie leży w gestii kierownika salonu, więc warto zwiedzać. Nie w każdej marce są standardy na dostępność prospektów. Często te chomikowane się dezaktualizują i potem trafiają na makulaturę. Warto pytać.
    Co do oceniania ludzi po wyglądzie, to bardzo nieprofesjonalne, wręcz prostackie. Pomijam podejście biznesowe. To oczywista oczywistość, że nie każdy afiszuje się swoim majątkiem. Zwykle taka postawa świadczy źle o oceniającym, ale w PL jeszcze długo będziemy się uczyć jak się sprzedaje. W salonach często pracują ludzie z przypadku. Nie pasjonują się motoryzacją, a samochody są dla nich wtedy tym, czym telewizory dla sprzedawców w mediamarkcie.
    Z moich osobistych doświadczeń mogę powiedzieć że kolekcjonerzy trafiają się bardzo sporadycznie. Zawsze takim pasjonatom i dzieciom dawałem prospekty do pełna i te dwie grupy z pewnością najbardziej się z nich cieszyły.

    Pozdrawiam
    Dr.Benz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Interesująca opinia. Tym bardziej, że to już druga osoby z tzw "drugiej strony". Dziękuję!

      Odniosę się jedynie do kosztów: zgadza się, że prospekty kosztują. Ale tek koszt wchodzi dealerowi do planu, którego wyrobienie premiowane jest sporymi premiami, stąd napisałem o zwrocie części tych kosztów. Wiem też, że na przykład w Niemczech centrala Mercedesa z klucza rozsyła partie katalogów dealerom biorąc ich koszty na siebie. Nie wiem jak wygląda ta sprawa w naszym kraju.
      Przyjazne podejście do kolekcjonerów ma jeszcze jedną zaletę: często są to miłośnicy motoryzacji. Oni jeżdżą samochodami, ich rodziny, znajomi. Może zdarzyć się tak, że kolekcjoner wymieni swój samochód na taki, który oferuje zaprzyjaźniony dealer. Skoro kolekcjoner jest miłośnikiem samochodów, wśród rodziny i znajomych uchodzi za "znawcę" i przy zmianie swojego samochodu często jest pytany co mógłby polecić. Nie dość, że ma wiedzę z prospektów (lepsza niż z wikipedii) to może polecić znów tę markę u której w salonie jest dobrze "traktowany". Wciąż twierdzę, że taki marketing jest dla dealera bardziej skuteczny niż reklama puszczona w eter gdy ludzie akurat lepią pierogi, wyciągają kota spod łóżka czy przewijają pociechę i ostatnią rzeczą jaką w tej danej chwili potrzebują to nowy samochód.

      Usuń
    2. Oczywiście masz rację. Premia za "dobre traktowanie" i pozytywne relacje jest warta nieskończenie więcej niż dowolna forma marketingu. Niestety w przyrodzie występuje wciąż niezbyt często. Klient motoryzacyjny jest klientem w stosunkowo wiernym. Oczywiście są wyjątki, w drugą stronę. Ale wielu ludzi przychodziło kupować samochód do mnie, a nie do firmy X, w której pracowałem. Co więcej dziś, nawet często po prawie 10 latach od zakupu pogadają ze mną, jak spotkają mnie na ulicy. To sympatyczne.
      Darmowe prospekty dla dealerów od importera/centrali u mojej firmie występowały sporadycznie.
      Pozdrawiam
      Dr.Benz

      Usuń