15 października 2016

JAK TO Z TYMI PODROBIONYMI OLDTIMERAMI JEST?

Taka historia: dobrych parę lat wstecz na Allegro pojawił się prospekt Hansy z 1910 roku. Ach jak bardzo chciałem go mieć! Wszak moim najstarszym prospektem w kolekcji był wówczas Ford Model A z 1931 roku. A tu taka gratka! Tylko ta cena... ponad 200 złotych. Zerkałem na tę aukcje raz, drugi, dziesiąty, aż ktoś kupił. Żałowałem bardzo długo, choć generalnie nie w moim stylu jest rozpamiętywanie "co by było gdyby". Tymczasem, tydzień temu, autoArchiwum wzbogaciło się o taką Hansę. Za całe 1 euro.






Zanim przejdę do sedna, dokończę historię. Sprzedawcą Hansy był znany kolekcjoner, wtedy także bardzo aktywny na Allegro. Zgadaliśmy się w zupełnie innym temacie i wspomniałem mu o prospekcie, który niedawno sprzedawał, a ja miałem na niego ochotę. Jakież było moje zdziwienie gdy ten bez żadnego kaszelku zaproponował drugą sztukę też za dwie stówki. No ale nic. Wtedy też tyle w budżecie nie było i z żalem odpuściłem temat.

Założę się, że niejednego z Was też by ten prospekt skusił









Lata mijały, a drugiej szansy na Hansę ni widu, ni słychu. No to jak? Były 2 sztuki, i to w Polsce w dodatku, a potem nic? Nigdzie? Prawda może być (może, bo dowodów nie mam) bardziej przyziemna i okrutna, niż wcześniej mi się mogło wydawać. Otóż niemieckie archiwum (Archiv Verlag) na różne okazje wydaje reprinty starych dokumentów, map, publikacji. Nie inaczej było też z literaturą samochodową. Otóż w pierwszej połowie lat 90-tych Archiv Verlag Braunschweig wydał całą serię zeszytów o tematyce motoryzacyjnej. Każdy z zeszytów miał kieszonkę, a w niej reprint prospektu, z taką adnotacją:



Voilà zagadka rozwiązana skąd na Ebayu tyle starych prospektów w okazyjnych cenach! Część ze sprzedawców rzetelnie informuje, że dana publikacja jest reprintem (często używa się faksimile, nachdruck, reprint, fac similé, réédition), inni pomijają ten szczegół licząc na wyższą kwotę końcową aukcji. Zapytacie czy tu wiedziałem o tym fakcie. Wtedy nie, teraz już tak (sprzedawca informował w swoich aukcjach). 1 euro to dobra cena by poznać co to za prospekt tej Hansy jest. 


I tu przejdę do właściwego pytania jakie chciałem dziś zadać: czy reprinty to zło?

Zastanówmy się najpierw dla kogo są prospekty. Gdy są nowe - wiadomo: dla klientów, którzy jeszcze wahają się przy wyborze samochodu, który kupić. A gdy prospekty są już papierowymi oldtimerami? Tu możemy wyróżnić 2 grupy zainteresowanych. Pierwsza to kolekcjonerzy. druga zaś to ci, którzy potrzebują dokumentacji do odbudowy, bądź już odbudowanego samochodu. Dla pierwszej grupy liczą się tylko oryginały, najlepiej w kondycji zbliżonej do idealnej. Druga grupa zadowoli się często nawet kserówką, byle by była czytelna, no i niedroga. Widać więc, że nie ma jednej odpowiedzi na zadane pytanie.

Idźmy jednak dalej. O ile działalność archiwum pociąga za sobą spore koszty, które można zminimalizować sprzedając właśnie reprinty, a misją jest szerzenie wiedzy o historii, to taka działalność jest w pełni zrozumiała. Tym bardziej, że jakby nie było na końcu umieszczana jest wyraźna informacja, że dana publikacja nie jest tą oryginalną. Ale nie pochwalam - jako kolekcjoner - dodrukowywania starych prospektów przez producentów.

Porsche w 2013 roku z okazji 50-lecia modelu 911 wydrukowało identyczny folder pierwszej generacji, czyli modelu 901 (oryginalnie wydanego w roku 1963)



Reprint dostępny był w salonach Porsche właściwie w każdej ilości, za darmo. 

Gdy jeszcze istniał Karmann, pocztą można było otrzymać reprinty prospekty Karmanna Ghia wydane z okazji jubileuszu 40-lecia tego modelu:




Początkowo firma próbowała traktować te reprinty jako coś specjalnego, dodając banderolę z numerem. Zapotrzebowanie było jednak tak duże, że druk reprintów trwał jeszcze przez jakiś czas po zakończeniu "serii specjalnej", a banderole dołączano już bez numeru. 

Swój epizod w wydawaniu reprintów miało również Stiftung AutoMuseum Volkswagen, przy czym część z reprintów miała na końcu drobnym druczkiem napisaną informację o tym, że jest to reprint.





Na koniec zostawiam Daimlera. Firma bardzo dba o swój wizerunek, jakoby troszczyła się zarówno o właścicieli pojazdów współczesnych jak i historycznych. Dla tych drugich działa specjalny dział Mercedes-Benz Classic Store, w którym oprócz gadżetów można nabyć także części zamienne do modeli już nieprodukowanych. I prospekty. W sklepie online w dziale Literatur & Medien, można sobie zakupić zarówno prospekty oryginalne (praktycznie jeszcze zaliczane do współczesnych), jak i reprinty. 



Miałem kiedyś w rękach de drugie i ku mojemu zaskoczeniu nie wszystkie miały informację o tym, że są reprintami (np. prospekt Mercedesa 600).

Komu zatem ma służyć takie rozmywanie tematu? To tak jakby prospekty były postrzegane przez producentów nie jako obiekt kolekcjonerski, a pamiątka w stylu ciupagi, którą nawet i nad morzem można sobie kupić. Uważam, że działanie takie przynosi więcej szkody niż pożytku, ponieważ doszło do tego, że chcąc kupić sobie oryginał trzeba przebijać się przez dziesiątki podróbek (bo tym właśnie jest reprint z kolekcjonerskiego punktu widzenia). Szczególnie trzeba uważać przy prospektach Mercedesa - firmy, która z jednej strony restrykcyjnie broni oryginalności swoich produktów (słynne sprawy replik, które sąd niemiecki kazał zniszczyć po skardze Daimlera), a z drugiej dodrukowuje literaturę, która potem staje się obiektem spekulacji i oszustw. Czyż nie piękny paradoks?


PS. Że o podrobionych samochodach BMW 2002 tii z 2005 roku i Jaguary E-Type Lightweight z 2016 roku nie wspomnę. Co z tego, że ten sam producent, te same technologie? To wciąż współczesny wytwór bez własnej historii



13 komentarzy:

  1. Ciekawy temat poruszyłeś. Jeżeli reprint jest wyraźnie oznaczony nie ma problemu, jeżeli natomiast nie jest to jest to nieuczciwe. Najgorzej jest z prospektami 4 i 8 stronicowymi, bez zszywek. Te najłatwiej podrabiać - właściwie wystarczy dobra kserokopiarka. Dotychczas myślałem, że reprinty Mercedesa zawsze są oznaczone (odpowiednim numerem). Ostatnio jednak trafiłem na reprint bez numeru - oj nieładnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uważam, że nie ma w tym nic złego. Jeżeli prospekt wygląda tak samo, jest w idealnym stanie a że nie ma pordzewiałych zszywek? Bez przesady!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym momencie wywraca się cała idea kolekcji.
      Dlaczego w takim razie muzea kupują tak drogo obrazy, skoro w supermarkecie są takie same?

      Usuń
    2. Poza tym we wpisie kładę nacisk, na to że sprzedawane są reprinty jako oryginały, w cenach oryginałów, co po pierwsze niesie ryzyko możliwości bycia oszukanym, a po drugie znacznie dewaluuje wartość oryginałów

      Usuń
    3. Kuba masz w 100% rację, aż się dziwię, że na tym forum ktoś mógł napisać taki głupi komentarz, że nie ma znaczenia czy oryginał, czy reprint.
      PS. Właśnie skojarzyłem, że u rodziców na działce wiszą słoneczniki van Gogha.

      Usuń
    4. Posiadanie reprintu jakiegos prospektu traktuje raczej jako ciekawostkę, majac mozliwosc zakupu tego samego prospektu w oryginale oczywiscie bym skorzystał.

      Usuń
  3. Zainteresowanym polecam te 2 aukcje:
    Zakończona
    Jeszcze trwa
    Już coś więcej wiadomo, którym prospektom należy baczniej się przyjrzeć przed licytacją.

    Swoją drogą ciekawi mnie, czy wygrywającym jest kolekcjoner, który chce mieć tę publikację (bo jako taka w komplecie z opracowaniem ma swoją wartość), czy handlarz, który zeszyty wyrzuci, a wyjęte "prospekty" rozsprzeda

    OdpowiedzUsuń
  4. Pytanie z innej beczki: Jak na aktualnych prospektach BMW odczytać datę produkcji? Rok jest jasno napisany a miesiąc???
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od wielu lat już nie zauważyłem miesiąca wydania. Jedynie 1 lub 2 przed rokiem (wydaje mi się, że może to być pierwsza bądź druga połowa roku, ale mogę się mylić)

      Usuń
  5. Moim zdaniem reprinty, które nie mają wyraźnego oznaczenia, że są to współczesne wydania, nie powinny być w ogóle wydawane, strasznie psują rynek prospektów. Niestety takich prospektów jest sporo, a ich odróżnienie od oryginału bardzo często bardzo trudne lub wręcz niemożliwe np. amerykańskie reprinty różnych marek i modeli z lat 50-60, bez oznaczeń. I potem kupuje się takiego Mustanga Shelby lub coś innego niby w dobrej cenie, a najgorzej jak zapłaci się cenę zbliżoną do oryginału to już całkowita porażka. Sprzedaż reprintów jak ktoś wie, że to reprint a tego nie podaje to moim zdaniem po prostu oszustwo. Jasne mogą być sytuacje, że sprzedawca posiada reprint a jest przekonany, że to oryginał to ok, ale jak sie ma wątpliwości to powinno być to zaznaczone w opisie aukcji.

    OdpowiedzUsuń
  6. ps. moim zdaniem BMW to nie podróbka bo ma chyba 90% oryginalnych części, zaś Jaguar wykonany dokładnie jak oryginał podobnie jak Lister Konbly i przede wszystkim każdy wie, że kupuje współczesny produkt wykonany z błogosławieństwem lub przez producenta modelu wcześniejszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BMW i Jaguary są podróbką w sensie bycia oldtimerem (klasykiem), nie w sensie pochodzenia. Czyli tak jak opisywane tu reprinty Mercedesa czy Volkswagena

      Usuń