18 maja 2016

OLDTIMER WARSAW SHOW 2016 - TAKI BOGATSZY SŁOMCZYN

W miniony weekend w podwarszawskim Nadarzynie odbyła się wystawa Oldtimer Warsaw Show. Wystawa, która z kilku powodów wywołała wiele kontrowersji, ale o tym za chwilę. Jak zapewne zauważyliście relacje zarówno z tej wystawy jak i alternatywnej Auto Nostalgii zdążyły już obiec polski Internet wzdłuż i wszerz, więc moja relacja będzie kolejna z wielu. Choć może nie do końca, ponieważ relacje z wystaw mają to do siebie, że oprócz prezentacji głównego tematu jednocześnie zdradzają preferencje relacjonującego: lubi samochody klasyczne - zobaczycie zdjęcia praktycznie samych klasyków, lubi motoryzację komunistyczną - zdjęcia Mercedesów "zgubią" się pomiędzy Polonezami, Warszawami i Syrenami. A co ja lubię?

Zanim odpowiem na to pytanie kilka słów o samej wystawie. Jak już wspomniałem wywołała ona wiele kontrowersji w tzw. środowisku. Przede wszystkim termin: organizator - Ptak Warsaw Expo - postanowił zorganizować wystawę w ten sam weekend co znana już i lubiana wystawa Auto Nostalgia odbywająca się w pobliskiej Warszawie. W efekcie wystawcy musieli wybrać gdzie chcą się pokazać, a zwiedzający - jeśli chcieli zobaczyć wszystko - przygotować musieli się na podwójną opłatę za wstęp, parking i godzinną podróż między jedną wystawą, a druga. Pół biedy jeśli ktoś mieszka w Warszawie. Przyjezdni - tacy jak ja - raczej musieli z góry się określić gdzie chcą zawitać. Wstęp, no właśnie. Oficjalna cena biletu na Oldtimer Warsaw to 20 złotych, ale wystarczyło zakupić tygodnik Auto Świat za 2,50 zł i wyciąć z niego darmową wejściówkę. To kolejny sposób na przyciągnięcie widzów właśnie do Nadarzyna. Na pochwałę zasługuje ogromna przestrzeń w Nadarzynie dla wystawianych eksponatów. Można było każdy samochód sfotografować z dowolnej perspektywy bez obaw, że ciasno ustawiony tłum skutecznie zasłoni fotografowany obiekt.

Kto się wystawiał w Nadarzynie? Auto Świat Classic z kolekcją Fordów Mustangów, swoje skromne stoisko miał magazyn Classic Auto, zabrakło niestety Automobilisty. Niespodzianką była też wystawa polskich prototypów z Muzeum Techniki z Warszawy. Można je było zobaczyć z bliska, pomacać (jak nikt nie patrzył), a dzieciaki mogły nawet zasiąść za kierownicą Smyka! Ogromną atrakcją miała być licytacja samochodów z gwiazdą wieczoru - srebrnym Ferrari 512 BB z 1977 roku - lecz skutecznie została ośmieszona przez prowadzącego rzucającego teksty żywcem wzięte z ogłoszeń na Allegro. Cóż, jeszcze długo nie zrozumiem skąd bierze się przekonanie, że kolekcjonerzy to osoby nie znające się na swoim fachu. Zresztą połowa, jeśli nie większość samochodów w Nadarzynie przeznaczona była na sprzedaż. I tu kolejny smród: samochody wcale nie tanie często miały usterki, braki i co naganne - jak w podrzędnym komisie pozakładane najtańsze chińskie opony. Bo sztuka musi się zgadzać? OK, ale przy Astrze za 900 złotych, a nie Mercedesie SL za ponad 60 tysięcy! Słoma z butów handlarzy potrafi wystawać nawet i tu. Z drugiej strony przy jeszcze raczkującym rynku samochodów klasycznych wystawców się nie wybiera, więc trudno mieć pretensje o to do organizatora. Niemniej jednak fakt ten doskonale obrazuje "kondycję" branży w naszym kraju.

Aby zrównoważyć nieco wrażenia negatywne z pozytywnymi powiem tyle: "asortymentowo" wystawa ta trafiła idealnie w mój gust: polskie prototypy i niemieckie samochody z lat 70, 80 i 90-tych to prawdziwa uczta dla moich oczu, to coś na co w głównej mierze zwracam też uwagę kolekcjonując prospekty, a BMW Alpina w takiej ilości w jednym miejscu chyba nie zobaczę już nigdzie indziej.

Właściwie do wyjazdu na tę wystawę namówił mnie Szczepan z Automobilownia.pl . Dzięki jego uprzejmości miałem też niebywałą okazję podróżować Mercedesem CLK 280. I to nie tylko jako pasażer, ale również jako kierowca. 3-litrowa V-szóstka w połączeniu z "automatem" potrafią dać taką frajdę z jazdy, że szczerze ucieszyłem się z krakowskich korków w drodze powrotnej. Po prostu chciałem by ta jazda trwała jak najdłużej! A z rozmów ze Szczepanem można by ułożyć niejeden interesujący wpis.



Po drodze odwiedziliśmy Radom



Na miejscu przed halami wystawienniczymi też było na czym oko zawiesić





Wystawa mieściła się w 2 halach kompleksu. W każdej gości witał elegancki samochód. Zaczynamy zatem zwiedzanie

Słowo ZABYTKOWYCH było nieco na wyrost, ale w sumie Obama też dostał pokojową Nagrodę Nobla na zachętę



BMW (włączając też Alpiny) wraz z Mercedesami były najliczniejszą grupą prezentowanych pojazdów. Tuż za nimi uplasowały się Porsche i Fordy Mustangi

Zaczynamy więc od Alpiny B8 z silnikiem V8 o pojemności 4,6 litra...



...i idziemy dalej














Były też inne smakołyki o sporym potencjale kolekcjonerskim





Gdzieniegdzie pojawiały się też wozy amerykańskie...



...ale o nich później, bowiem właśnie weszliśmy do hali z polską motoryzacją. I to wcale nie byle jaką!



Polski Fiat 125p 4x4 z napędem zapożyczonym od Łady Nivy






Prototyp Tarpana Honkera



Ostatni Żuk z autografami załogi



Dostawcze Lanosy, czyli rozpaczliwa próba jeszcze ratowania FSO






Jednak to co przyciągało największą uwagę zwiedzających to wcześniejsze prototypy. To one dawały nadzieję w szarej komunistycznej rzeczywistości i były dowodem na to, że stać naszych inżynierów na coś więcej, aniżeli tylko pudrowanie dużego fiata



Polski Fiat 125p Coupe



FSO Wars



Taka perspektywa mogła zagościć na parkingach polskich miast. Zastanawiam się czasami jak dużo brakowało do finalnego TAK



 

FSO Ogar





Smyk






Mikrus




FSM Beskid




FSO Syrena 110




FSO Warszawa 210




FSO Warszawa, ale tego jest na każdym zlocie jak burków



Tu za to można było z bliska zobaczyć prototyp Syreny i porównać do tego, co klepano jeszcze niemal 30 lat później



Buick zmontowany w zakładach Lilpop Rau i Loewenstein. W tle Adler. Ale nie nasz



Polski Fiat 508



Przekrój dużych fiatów: od PF 125p do FSO 1500



Dacie wiarę, że w 1991 roku, kiedy już za Odrą rozbijały się VW Passaty B3 u nas klepano jeszcze takie coś?



Opuszczamy polską halę






Oto wspomniana gwiazda wieczoru: Ferrari 512 BB o szacunkowej wartości 400 tysięcy euro. Egzemplarz ten oczywiście posiada certyfikat autentyczności Ferrari




Samochody zgłoszone na aukcję stały w jednym miejscu. Wstęp tylko z identyfikatorem




Caro w tym towarzystwie wyglądał jak pryszcz na twarzy modelki







To by było na tyle z interesujących samochodów aukcyjnych.

Koncepcja eksponatów w otwartej przestrzeni to bardzo dobry pomysł



Mustangi na stoisku Auto Świat Classic









Trafiały się też samoróbki. Czasem lepsze, czasem gorsze, ale nudno z pewnością w niektórych zakamarkach hali nie było





O prospektach tego Jeepa jeszcze zrobię wpis!








W Nadarzynie widok SL-a powoli przyprawiał już o mdłości. Ale napatrzmy się teraz. Starczy na dłużej



Mercedes E 500 & 190 2.3-16 Cosworth



W drugiej hali odbywały się mistrzostwa w wyścigach modeli zdalnie sterowanych. Niestety, czasu było już mało więc skupiłem się na dalszym oglądaniu samochodów



Tu można by zagrać co najmniej w ping ponga



Wracamy do przyszłości






Dziury w dachu, fatalne szybki, nieoryginalne felgi i chińskie opony... Dziękuję, ale zabierz to stąd




NSU Ro 80 - jeden z tych niemieckich wozów przy których warto zatrzymać się na dłużej







Te Subaru wystawiono chyba tylko z powodu numeru rejestracyjnego



W Nadarzynie wystawiało się również kilka firm zajmujących się profesjonalną renowacją zabytków






Taka kanapa w domu? Czemu nie!




Do pełni szczęścia zabrakło stoisk z wszelkiego rodzaju automobilią. Sytuację uratowało parę stoisk z modelami, w tym stoisko Grzegorza Wieczorka prowadzącego pracownię TrackerArt



Podsumowując: były kiełbaski, sadzonki drzewek i mnóstwo samochodów na sprzedaż, gdzie niemieckie produkty dostępne były w pełnej gamie kolorów. Taki Słomczyn. Tylko bogatszy, bo ceny wyższe.

Korzystając z okazji spotkałem się z kolegą po fachu - kolekcjonerem, u którego w kolekcji znaleźlibyśmy niejeden unikat. W ramach wymiany do autoArchiwum mogę dumnie dodać:
















I na koniec bonus:
Już wkrótce w salonach Fiata pojawią się prospekty najnowszego pickupa Fullback:







7 komentarzy:

  1. hurgot sztancy18 maja 2016 21:22

    Łada Tarzan!!!

    I ile tam było ukradzionych polskich projektów: Twingo, Wartburg, Horizon, znaczy ten: Beskid, 210 i Wars...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabrakło tylko ukradzionego projektu Lotusa Esprita tzn Polskiego Fiata 1100 Coupe

      Usuń
    2. Niestety Fiat 1100 Coupe nie przetrwał do dziś. A prezentowane prototypy są własnością Muzeum Techniki i Przemysłu w Warszawie.

      Usuń
  2. Byłem na Nostalgii. O ile co roku zawsze robili duży krok do przodu to teraz zrobili kilka kroków do tyłu. Mniej aut, mniej zwiedzających, znikoma oferta handlowa (a przecież to targi a nie wystawa!). Do tego okoliczności niezależne od organizatorów: rozkopany parking przed halą gdzie zawsze parkowały klasyki i kiepska pogoda. Było ponuro i jakoś smutno. Wspomnieć też można, że Classicauto i Barany w roku ubiegłym mieli o niebo lepsze stoiska.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajna wystawa, ale szczerze mówiąc chętniej przeczytałbym artykuł o wrażeniach z jazdy tym Mercedesem CLK 280 oraz opis jego eksploatacji. Mówi się powszechnie, że Merce z tego okresu są bardzo awaryjne i rdzewieją szybciej niż Polonezy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przesiadka ze 115-konnego minivana do ponad 230-konnego coupe, to jak przejście do innego świata, stąd nie ma sensu porywać się na takie opisy, bo pewnie osoby jeżdżące podobnymi coupe na co dzień popatrzyłyby na mnie z politowaniem. Powiem tyle, że jedna rzecz mnie zaskoczyła (bo na resztę byłem mentalnie przygotowany): gabarytowo samochód jest niemały, a ja za kierownicą czułem się jakbym był jego częścią. Jakby auto i ja stanowiliśmy jedną całość. Nie było czegoś takiego, że auto-maszyna wykonuje moje polecenia lepiej czy gorzej. Po prostu skręcało, przyspieszało i hamowało tak jak bym to ja przyspieszał i hamował. Ot tyle z filozoficznego punktu widzenia. Egzemplarz, którym jechałem od początku traktowany jest jako samochód kolekcjonerski, do delektowania się jazdą. Nigdzie nie uświadczysz oznak wieku, stąd raczej nie można go włożyć do szufladki "wszystkie Mercedesy z tamtego okresu gniją, psują się i są tanie"

      Usuń
  4. Ten samochód jest już z czasu, kiedy jakość MB wyraźnie się poprawiła i widać to dobrze po moim egzemplarzu. Najgorsze były auta z przełomu wieku.

    W ten sam dzień samochód testował autor bloga BASISTA ZA KIEROWNICĄ. Jeśli na autoArchiwum nie pojawi się nic więcej na ten temat, to za najdalej kilka dni zapraszam na bloga Basisty.

    OdpowiedzUsuń