25 kwietnia 2017

NIESAMOWITA AUKCJA KOLEKCJI PROSPEKTÓW STEVE`A HAYESA

W dniu 1 kwietnia br. miała miejsce zupełnie niezwykła aukcja prospektów z kolekcji  Steve’a Hayesa. Pod młotek, w sensie dosłownym, gdyż organizatorem aukcji był profesjonalny dom aukcyjny Nest Egg Auctions, trafiło około 10 tys.  prospektów.  Można powiedzieć, że zbiór ten to dzieło życia Steve’a, zapoczątkowane w latach 40-tych ubiegłego wieku i kontynuowane przez kolejnych 71 lat. Przez ten czas udało mu się zgromadzić ponad 13 tys. broszur. Niebywale unikatowy charakter kolekcji obrazuje nie jej rozmiar, lecz to co w niej było, a mianowicie, nie dziesiątki, a setki prospektów, na widok których każdemu kolekcjonerowi może zakręcić się w głowie. 





Większość prospektów dotyczyła aut amerykańskich, w tym takich marek jak Duesenberg,  Packard, Pierce Arrow.  Sporo było też tych wydanych w Europie Wschodniej, w tym reklamujące Warszawy, Syreny, limuzyny ZIL, ZIS, przedwojenne Tatry i powojenne EMW. Ze starej Europy Hispano Suizy, Bugatti, Mercedesy i wiele innych.

Na temat  Steve’a Hayesa i jego pasji w styczniu 2017 roku pisał sam New York Times (LINK).

Oprócz prospektów aukcja obejmowała także inne przedmioty, m.in. książki, instrukcje, tablice rejestracyjne, magazyny motoryzacyjne. Na aukcję trafiło w sumie ponad 10 tys. prospektów, a szacunkowa ich wycena (czyli jak mawiają specjaliści „estymacja”) sporządzona przez dom aukcyjny opiewała na łączną kwotę od 128 do 190 tys. dolarów. Z uwagi na rozmiar kolekcji została ona posegregowana i była licytowana w pakietach liczących najczęściej od kilku do kilkudziesięciu prospektów. Taki przebieg aukcji usprawnił  ją organizacyjnie, ale też, przez konieczność zakupu całych pakietów, zniechęcił niektórych potencjalnych nabywców. Choć trudno to sobie wyobrazić w praktyce, licytacja każdego z prospektów oddzielnie niewątpliwie pozwoliłaby uzyskać wyższą łączną kwotę. Wnioskuję to z tego, że niektóre pakiety sprzedały się znacznie poniżej rynkowej wartości broszur wchodzących w ich skład. Dobrym przykładem może tu być pakiet polskich prospektów z lat 50 i 60-tych sprzedany za 550 dolarów, podczas gdy faktyczna ich wartość to kwota dwa razy wyższa. 




Sprawdziła się zatem stara rynkowa zasada mówiąca o tym, że w hurcie zawsze jest taniej.  Pomimo tego łączna kwota uzyskana ze sprzedaży prospektów (pomijam tu inne przedmioty wystawione przez Steve’a Hayesa) wyniosła, według moich wyliczeń,  181 tys. dolarów, czyli zbliżona była do maksymalnej wartości szacunkowej określonej przez dom aukcyjny przed licytacją.

Szczegółowe wyniki aukcji TUTAJ 

Pokusiłem się o przeanalizowanie, ile zlicytowane prospekty mogą być warte na ebay, wystawione pojedynczo (bez ceny minimalnej). Wyszło mi  blisko ćwierć miliona dolarów, czyli około miliona złotych. Pozostaje zatem otwartym pytanie, czy zasilą one archiwa hobbystów, czy jednak staną się, a przynajmniej znaczna ich część, przedmiotem wtórnego obrotu, z odpowiednio dodaną marżą. No cóż, trudno wyrokować.

Poza aspektem czysto finansowym sprzedaż całej kolekcji przez Steve’a Hayesa daje też do myślenia w - nazwijmy to - „ludzkim wymiarze”. Facet poświęcił całe życie swojej pasji, a pozbył się wszystkiego w ciągu kilku godzin. Może musiał, może chciał, może mu się to znudziło, a może uznał, że najwyższy czas pożyć zamiast gromadzić „papiery”, które i tak, po przejściu na tamte świat, zostaną przehandlowane przez kogoś innego. Nie dowiemy się tego, niemniej jednak musiały temu towarzyszyć spore emocje.


Autorem tekstu jest Marcin Litwinowicz. Dziękuję!



2 komentarze: