Już od lat 40-tych komunistyczne władze zdawały sobie sprawę, że bez rozwoju przemysłu motoryzacyjnego nie będzie możliwy rozwój kraju. Realizacja ambitnych planów gospodarczych wymagała odpowiedniej bazy transportowej, zarówno do przewozu towarów, jak i ludzi. Od lat 60-tych, nawet jeżeli towarzysz Wiesław wprost o tym nie wspominał, motoryzacja coraz silniej stawała się elementem polityki propagandowej.
Zdawano sobie sprawę z tego, że trzydziestomilionowy kraj w środku Europy, jeżeli chce uchodzić za nowoczesny, musi mieć nie tylko rozwinięty przemysł motoryzacyjny, ale również odpowiednią infrastrukturę drogową wraz z obiektami towarzyszącymi (stacje benzynowe, hotele, punkty serwisowe etc.). Skoro nie można było nawiązać równorzędnej rywalizacji z krajami zgniłego zachodu ważne było odpowiednie przedstawienie tego co mamy, tak aby móc już niebawem zakomunikować światu, że jesteśmy dziesiątą potęgą gospodarczą globu (lub mówić inne podobne bzdury). Kulminacją propagandy sukcesu była epoka Gierka - później coraz trudniej było wmówić ludziom, że jest dobrze, gdy na półkach sklepowych stał tylko ocet.
Sztandarowe inwestycje PRL-u, takie jak rozbudowa FSO i zakup licencji na dużego fiata, uruchomienie w Bielsku-Białej i Tychach produkcji malucha, budowa trasy Warszawa – Katowice, zwanej „Gierkówką”, czy też w Warszawie Trasy Łazienkowskiej, miały pokazać, że nie odstajemy od zachodu. Po latach okazało się, że centralnie planowany system ekonomiczny był zupełnie niewydolny i nieprzystosowany do realizacji wielkich celów modernizacyjnych. Okazywało się to niemożliwe nawet przy pomocy milionowych pożyczek z tzw. drugiego obszaru płatniczego. Programu budowy w PRL-u sieci autostrad i dróg szybkiego ruchu w ogóle nie udało się przeprowadzić.
No ale skoro „coś” mieliśmy, a mieliśmy, to trzeba było to odpowiednio pokazać, nagłośnić. Jako przykład może posłużyć budowa i uruchomienie w latach 60-tych, na trasie Warszawa – Białystok, a konkretnie w miejscowości Wyszków (około 50 km od Warszawy), nowoczesnej jak na owe czasy stacji serwisowej, wraz z całym zapleczem hotelowo-gastronomicznym. Inwestycję wzorowano na podobnych obiektach budowanych w Niemczech, czy Francji, zachowując przy tym nawet dużo smaku architektonicznego. A to, że oni mieli takich obiektów tysiące, a my tylko kilka, to już nieistotny szczegół dla propagandy sukcesu. Jak wyglądało to w późnych latach 60-tych zobaczyć możecie w Kronice Warszawskiej (materiał o motelu w Wyszkowie rozpoczyna się od 5 min. 50 sek., ale proponuję obejrzeć Kronikę od początku – nie pożałujecie, niezły klimat minionej Warszawy).
Ale dlaczego wspominamy o tym wszystkim na łamach autoArchiwum? Przyczynkiem do tego jest zakupiona na Allegro, za przysłowiowe „grosze”, pocztówka z początku lat 70-tych, a na niej motel w Wyszkowie, ten sam co w Kronice, ale kilka lat później, ujęty w tle BMW 02. Ładna ustawka, z prestiżowym samochodem na pierwszym planie. Jak na Zachodzie? No prawie, przydałoby się na zdjęciu jeszcze kilka fajnych aut.
Wyjaśnię również, że motel, wraz ze stacją serwisową i stacją benzynową funkcjonuje do dzisiaj. Jest on oczywiście w prywatnych rękach. Niestety, jak to najczęściej w latach 90-tych bywało, obiekt został przebudowany bez zachowania spójnych elementów architektury. Tak to wygląda dzisiaj (zdjęcia z Google Street View)
Cechą wspólną tego co kiedyś i tego co dziś jest to, że strudzony kierowca, przed udaniem się na zasłużony odpoczynek, nadal może zamówić w motelu śledzika w oleju lub tatar z ogórkiem kiszonym, a do picia tradycyjne uzupełnienie tego zestawu.
Jako bonus, dwie fotki zupełnie niepowiązane z tematem wpisu. Trzeba słuchać starszego, bardziej doświadczonego kolegi (1976 rok)
A to niezbite potwierdzenie tego, że kiedyś to samochody najbardziej ekscytowały facetów
Autorem tekstu jest Marcin Litwinowicz. Dziękuję!
Panie Marcinie Litwinowiczu - jako autor tego wpisu powiela Pan stereotypy serwowane na co dzień przez nasze pseudo-media. Naczytałeś się cioci Wikipedii, resztę dopowiedział Ci wujek Google... Jestem pewien że jesteś tzw. gimbusem którego jeszcze w planach nawet nie było w czasach PRL i Ty piszesz o tamtym okresie... Litości... Ja mając 31 lat nie jestem w stanie wiele powiedzieć na ten temat, choć zgłębiam go od lat i to niezupełnie jest tak jak tu pocisz się sugerując że PRL to był ogólny syf, kiła, mogiła... Minąłeś się z prawdą na trasie szybkiego ruchu jadać składakiem, a ona minęła Cię z prędkością Suhoja...
OdpowiedzUsuńNatomiast temat zdjęcia numerek 2 z żółtą Alfasud zostawiam bez komentarza... Pytam tylko, kim Ty jesteś dzieciaku, że sugerujesz jakoby jakiś samochód poruszał bardziej niż kobieta??? Kocham motoryzację, żyję nią od 26 lat swojego życia, ale jeszcze nigdy bardziej nie podjarał mnie widok samochodu, niż widok pięknej dziewczyny na ulicy. Na szczęście w pobliżu na bank masz jakiegoś spec-znachora od "tych spraw", Powodzenia!
Drogi Anonimowy Czytelniku!
UsuńJestem nieco starszy od Ciebie (Marcin liczy jeszcze więcej wiosen) i osobiście okres PRL-u pamiętam jak przez mgłę. A to co już pamiętam to flagi papierowe, którymi machałem podczas Pochodu Pierwszomajowego, czekolady ułożone w spiralę i dużego Fiata na kabel. TAK - to jest dla mnie PRL i było wspaniale! Leżakowanie, słodki kompot do obiadu a popołudniu spotkania w piaskownicy. Skoro starszy jestem od Ciebie to co Ty możesz pamiętać? Też albo opowieści wąsatego wuja (i tu zależy kim był - tak będzie wspominał) albo czytujesz wspomnianą ciotkę wikipedię. A właśnie, Ciotkę Klotkę chociaż pamiętasz? Czy też zaraz wyguglasz...?
Pamiętaj, że buta maszeruje krok przed upadkiem.
Pozdrawiam!
Wpis oczywiście nie miał na celu dogłębnej analizy historii PRL-u lecz oddanie klimatu pewnego miejsca na przestrzeni czasu (zresztą w autoArchiwum zawsze klimat jest zdecydowanie ważniejszy od faktów). Tak się jednak składa, że późny PRL, z drugiej poły lat 80-tych, znam z autopsji. Wielogodzinne kolejki po 2 kg mięsa, benzynę na kartki, totalny brak wszystkiego w sklepach i, co najgorsze, przygnebiającą szaro-burą rzeczywistość. Ponieważ rodzice mają działkę 300 metrów od motelu w Wyszkowie to pamiętam też kombinacje i łapówki na stacji, żeby załatwić 5 litrów benzyny lub części do motorynki, ohydne jedzenie w restauracji i panią telefonistkę, dzięki której, za odpowiednią opłatą, po kilkudziesięciu minutach, udało się nawiązać telefoniczne połączenie z Warszawą (jakby był to drugi koniec świata). To wszystko 40 lat po wojnie. Do PRL-u mam jednoznacznie negatywny stosunek i nie trafia do mnie zupełnie argument, że jednak coś udało się zbudować . Jedyne co było fajne to to, że byłem ponad 25 lat młodszy i żyli jeszcze ludzie, których już nie ma. Co do zdjęcia Alfasuda z dwoma zacnymi damami i komentarza do niego. Jeżeli czytelnik odczytał to w sposób dosłowny to tylko współczuję – autoArchiwum nie jest raczej dla Ciebie. Pozdrawiam Marcin Litwinowicz
UsuńO rany! Co za krucjatę rozpoczął ów Anonimowy czytelnik. Ja również żyłem w PRL parę lat, pamiętam doskonale grozę Stanu Wojennego z czołgami na ulicach, brak jakichkolwiek słodyczy i mięsa i straszliwą różnicę w jakości produktów między Wschodem i Zachodem. Osobiście, jako nastolatek, stałem w kolejce społecznej po paszport przez bity tydzień.Więc choć nie chodziłem głodny- to mam na temat PRL wyrobione zdanie. Dla równowagi dodam, że fajny, niespodziewany na Autoarchiwum temat. Może jeszcze z tyłu owej otkrytki napisano kto jest autorem zdjęcia? Pozdrowienia dla Szanownych Panów.
OdpowiedzUsuńAutorem fotografii jest K. Jabłoński. Na pocztówce nie jest napisana data, ale została nadana w lipcu 1978 r. (stempel pocztowy).
UsuńPewien kolekcjoner prospektów jakiś czas temu opowiadał mi, że ma pocztówkę z początku lat 70-tych, na której jest Porsche 911, na niemieckich blachach, na tle domów centrum w Warszawie - to dopiero klimat.