Powszechnie wiadomo, że specjalnością Włochów od zawsze były piękne karoserie, często wyznaczające europejskie trendy w stylistyce samochodów. Był to mocny argument, który pozwalał przymykać oko na niską jakość wykonania i sporą awaryjność. Japończycy choć nie przykładali zbytniej wagi do wyglądu, zawsze produkowali auta niezawodne, z technologią wyprzedzającą światową konkurencję o całe lata. Tymczasem w latach 80-tych stworzono prawdziwą karykaturę tego stanu rzeczy, nazywając ją Alfa Romeo Arna. Auto o brzydkiej japońskiej stylistyce, z awaryjną włoską mechaniką. Bohaterem dzisiejszego wpisu będzie prospekt samochodu, który nie tylko nie spełnił pokładanych w nim nadziei, ale także poważnie nadszarpnął opinię 2 producentom: Nissanowi i Alfie Romeo.
Zacznijmy od kilku słów na temat samego auta. Na mocy japońsko-włoskiego porozumienia podpisanego w 1980 roku powstała we Włoszech nowa fabryka Alfa Romeo Nissan Autoveicoli S.p.A. Dzięki utworzeniu spółki Joint-Venture Alfy z Nissanem, ten drugi miał mieć otwartą furtkę dla sprzedaży swoich produktów w Europie (jak pamiętamy do lat 80-tych w Europie obowiązywały duże cła na samochody z Azji). Alfa Romeo zaś potrzebowała samochód kompaktowy, by móc skutecznie konkurować z Lancią Deltą i Volkswagenem Golfem. Owocem tej współpracy była Alfa Romeo Arna: kompaktowy samochód z bliźniaczym nadwoziem dzielonym z Nissanem Cherry oraz włoskim zawieszeniem i silnikiem (pochodzącym z modelu Alfasud). Nazwa tego samochodu AR.N.A. bezpośrednio nawiązywała do nazwy fabryki (Alfa Romeo Nissan Autoveicoli). Jednak zaprezentowany na międzynarodowych targach we Frankfurcie w 1983 roku nowy model okazał się kompletną klapą. Kontrowersyjna stylistyka nijak nie pasująca do samochodu włoskiego zniechęciła do kupna znaczną część klientów. Kto jednak dał się namówić, szybko pożałował decyzji po którejś z kolei naprawie i perspektywie, że sytuacja ta wcale się nie zmieni. Alians Alfy z Nissanem tak szybko się zakończył jak rozpoczął. Koszmar trwał całe szczęście tylko 4 lata, do 1987 roku. Nawet i dziś niespecjalnie widać na zlotach youngtimerów ten samochód. Pozostały po nim tylko wspomnienia i nieliczne prospekty, z których jeden dziś właśnie Wam pokażę.
Witam, chciałbym podzielić się info o tym autku.
OdpowiedzUsuńMiałem ją parę lat jako młody kierowca i mechanik jako pierwszy swój samochód. Po dopracowaniu ,,skarb". Palił od 7 do 15 l/100 km ale dawał frajdę z jazdy. Miałem policyjną wersje z Włoch, 200 km/h z 1,3 silnika no i przy 100 bez problemu amerykańca robiła żaba. Niski środek ciężkości. Wady to brak części, rdza i paskudny wygląd a zalety to super prowadzenie i jedyna elektronika w niej to radio. Boxer na gaźnikach i przerywaczu to rakieta.
Pierwsza miłość do włoszczyzny i do dziś mam sentyment.
Żałuj, że się pozbyłeś - miałbyś kupca. Wiem o czym mówisz, jeździłem 33-ką Quadrifoglio Verde która miała jeszcze lepsze właściwości jezdne. Marzę o Arnie, bo poza tym wszystkim jest jeszcze paskudna. A ja kocham paskudne samochody.
Usuń