27 grudnia 2025

TRADYCYJNE PROSPEKTY JESZCZE TYLKO U AZJATÓW

Ostatnio znów odwiedziłem okolicznych dealerów, bliższych i dalszych. Nasuwa mi się kilka wniosków.

Pomimo napływu ogromnej ilości chińskich samochodów, europejscy producenci wciąż są niereformowalni wychodząc z założenia, że klient ma przyjść do salonu i złożyć zamówienie na samochód. Do tego nie zadawać pytań, bo to niepotrzebnie wprowadza zakłopotanie. 



Wystaw samochodowych w Genewie czy Frankfurcie już nie ma, czasopisma motoryzacyjne są w odwrocie, w salonie 3 modele na krzyż i tyle. Skąd ten biedny klient ma wiedzieć, że jest nowy model Volkswagena czy Opla? Ba, usłyszałeś od sąsiada, że jest nowa Kia Sorento. W salonie możesz tylko na wydrukowane ciemne zdjęcie popatrzeć, bo dealer nawet jednej sztuki nie ma do pokazania. A prospekty? Nie ma bo ekologia i inne kretyńskie wymówki. Tymczasem to, że są potrzebne widać po tym, że dealerzy próbują ratować sytuację drukując na swoich drukareczkach cenniki opatrzone kilkoma zdjęciami. Tak to jest potrzebne do rzeczowej analizy parametrów i funkcji samochodów. Na stronach internetowych jest jeden wielki chaos informacyjny, bo te są tworzone na zasadzie wodotrysków a nie informacji. Czy gdzieś klient w ogóle może zobaczyć ile miejsca na nogi jest w Skodzie Kodiaq albo w ogóle jak wyglądają siedzenia 3 rzędu we wspomnianej Kii Sorento? Trzeba poświęcić sporo czasu aby dobić się na stronach internetowych producentów do konkretnych danych technicznych czy informacji o wyposażeniu. Skąd taki Kowalski ma wiedzieć czym jest dumnie prezentujący się w cenniku Skody Emergency Assist czy Kessy? Czym dla ekologii różni się wydrukowany profesjonalnie prospekt z kolorami oddającymi w miarę rzeczywistość i opisami podstawowych funkcji od cennika wydrukowanego na laserówce u dealera?



Tradycyjnie do tematu podchodzą producenci z Chin czy jakońscy jak Suzuki czy Toyota. Tam są prospekty, tam jest informacja, tam klient ma możliwość zapoznania się z towarem zanim wyda na niego furmankę pieniędzy, tam może wsiąść do każdego modelu z gamy i się przymierzyć. Toyota jest liderem, chińczyki zdobywają rynek. Przypadek?

A europejscy producenci niech dalej kąpią się w swojej zajebistości, obmywają wybujałym ego. I wisienka na torcie BMW: nie drukują prospektów w trosce o środowisko, ale ich salony są wielkości hangarów z ogrzewaniem i oświetleniem tego wszystkiego. Nie drukują bo auto można zobaczyć na ich stronie internetowej i nawet tam podjąć kontakt ze sprzedawcą. Po co zatem hangar do tego?

Dziś kilka prospektów, które przy okazji odwiedzin otrzymałem u dealerów






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz